Kiedyś dostałem zegarek, od kogoś kto dał mi go w prezencie.
Dzisiaj patrzę na niego, stary, zmęczony jak ja, stoi zawzięcie.
Nic już nie pokazuje, jak moje włosy ta tarcza wypłowiała.
I szkiełko porysowane, tak samo jak dłonie popękana.
Poryte bruzdami jak twarz ma, skórzane zamknięcie.
Zatrzymał się w miejscu, stoi jak ja w miejscu zacięcie.
Wtedy, gdy wyjechałem, to były dawne lata. Zegarek jak prezent.
Jak wyprawkę na drogę otrzymałem. A teraz gdy wrócić składam pytanie.
Mamy inne plany, wiesz ten dom, twój pokój, wszystko pozmieniane.
Pytam się w językach prawie rodzimych. "Why", "Hvorfor", "Warum", "Dlaczego"…?
Cisza, jak z tego zegarka, do mnie dobiega. Wiesz, wszak wyjechałeś.
Chyba jestem jak on, niepotrzebny nikomu. Zegarek jak towarzysza, na drogę daleką.
Bez celu i miejsca, a czas w nim stanął na wieki. Choć codziennie wiadomość piszę.
Hej co u was? Co robicie. Halo? Otrzymuję jak list po tygodniu, odpowiedź zmęczoną.
Wszystko ok, odezwę się później, tym razem nie zapomnę, życzę ci miłego dnia ...Tato.
Pieprzony zegarku….