Z pamiętnika Emigranta - Wytłumacz się z czasu
 
Szarpię się z myślami. Co tydzień i co dzień.
Wstając rano sam. Zasypiam wieczorem tak samo.
Zawieszony w przestrzeni. Jak towar na półce.
Niby wartościowy. Ale potrzebny nikomu.
Taka to moja emigracja. Konieczna i zbyteczny.
Sam już nie wiem. Dążąc do jednego celu.
Tracę większe wartości. Widząc je przez palce.
Jak niby piasek mi przelatują. Chwile, rosnące dzieci i ich szkoły.
Pierwsze miłości i małe problemy. I te dwa warkoczyki,
Córki co iść za mąż już pragnie. A jeszcze wczoraj.
W piaskownicy bawiła się nieporadnie.
I druga, teraz już pianistka. A ja siwe włosy na brodzie liczę.
Więc patrzę na ten piasek między palcami.
Jak na czas. Dany mi przez Boga.
Chyba źle go zużyłem. No cóż, przyjdzie się tłumaczyć.
U góry przed Nim kiedyś.
Z tej emigracji, nie wiem czy potrzebnej komuś.
Gdy teraz za późno, żeby tak łatwo wrócić do domu.
 
06 listopada 2022

Wytłumacz się z czasu

Strona www stworzona w kreatorze WebWave.

 

Wszelkie prawa zastrzeżone © 2021 -  Andre