Wysyłam do Ciebie wiadomość kolejną
Ja wiem, że praca i obowiązków tysiące
Killometry, odległość i ta cholerna lista priorytetów
Lecz gdy przychodzi coś wreszcie jak odpowiedź
Zdawkowe słowa "ja ciebie też", na telefon
Odwracam go bezskutecznie na drugą stronę
Szukając tego słowa cichego "kochanie"
W rutynę wpadłaś, nie czekasz już i nie tęsknisz
Jestem czy mnie nie ma, jak rzecz potrzebna i niepotrzebna nikomu
Wyciągany na święta ze starej szuflady na strychu
I noc kolejna, chłodem wieje od okna choć to lato dopiero
Czekam znowu zwinięty sam, twego "dobranoc"
Boję się mocno, boję się dnia tego
W którym mi tchu zabranie, a serce powie, że już tu nie mieszka
I będę leżał wpatrzony w sufit na materacu tym moim
Gdzieś tam w kraju dalekim
ale tak naprawdę ze strachu cierpnę
I oczy zasłaniam dłońmi,
że dzień taki nastąpi
W którym to mi przestanie zależeć