Z pamiętnika Emigranta - Milionerzy
 
Kiedyś na pomysł wpadłem,
wręcz wspaniały.
Odwiedzić kilku kumpli chciałem.
Może piwo wypiję albo czegoś się dowiem.
Lub zwyczajnie zobaczę towarzyszy niedoli.
Więc idę, w drzwiach szkło jedną nogą rozgarniam.
Zapach przykry i widok marny w kieliszku schowany,
odleciał powoli, za lokatora mając jedynie lustro małe.
Och, dzwonię , może ten drugi, przepraszam, do domu wrócił,
bilet w jedną stronę,
sznur konopny u pułapu,
żona obrączkę wcześniej zdjęła,
nie zdążył pożegnać się z nami.
Trzeci dawno w tańcu z białą damą, zawija rulonik z franklinem,
on już szczęśliwy nie ma nikogo.
Więc odwiedzę czwartego pomyślałem,
smutna sprawa, sąsiedzi mówią.
Z tydzień temu było, serce nie wytrzymało,
zadzwonić nie było komu.
Wiesz mieszkał sam. Kolejny emigrant z wyboru.
Trudno wracam do siebie, domu mojego nie domu,
lustro zamykam, szafki z rudą na klucz.
Cholera może bym wrócił.
Panika, i miliony powodów,
jak odważniki na szali rzucone.
Dobra. Nie ma już tematu.
Jadę, kolejne święta, kalendarz już chudy, „gate” i lotnisko,
port kilometrów tysiące.
O widzę że sie powodzi, milioner, pozazdrościć. Słyszę.
Tak, oczywiście.
Tylko komu?
 

 

25 października 2022

Milionerzy

Strona www stworzona w kreatorze WebWave.

 

Wszelkie prawa zastrzeżone © 2021 -  Andre