Nieodparte mam wrażenie,
Że słyszę muzykę kiedy Cię widzę,
A Ty jak idziesz, jakbyś frunęła,
Czy wręcz tańczyła,
Czuję wanilię i cynamon,
Jak przyrzeczenie nocy,
Oby się spełniło.
---
Kocham cię, ale czasami,
Wkurzasz mnie niemiłosiernie,
Żeś uparta i zawsze niby wiesz lepiej,
Dolewasz wtedy oliwy do ognia,
Więc dymi się i smaży,
Wszystko co nas łączy.
Jak żmijka wiesz i kiedy ukąsić,
I daty pamiętasz z zamierzchłej przeszłości.
Ale kiedy swąd kabli spalonych,
I popiół ze ogniska opadnie,
Kocham cię, tyle że jeszcze mocniej.
I nic na to nie poradzę.
---
.
A kiedy przyjdziesz,
Świat się zatrzyma,
Księżyc spadnie na słońce,
I Ty cała, Twoje dłonie,
Niczego od życia więcej,
Byleś przyszła i nie kazała,
Czekać na siebie dłużej
---
.
Ile jesteś w stanie wytrzymać?
Rok, dwa, pięć czy całe życie?
Ze łzami w oczach i perspektyw braku.
Czekasz zmartwiona w obawie o wieczór.
Jego procenty i koledzy, poranne strawione opary.
Nie tak miało to wyglądać.
I pierwszy popchnięcie, szarpnięcie, że niby frustracja.
Głupie tłumaczenie, że on się zmieni.
I kolejny rok, dziecka płacz i pusta lodówka.
Winni są wszyscy, on nie i to twoja sprawa.
Kolejny wieczór, może dziś nie przyjdzie i noc nieprzespana.
A miało być tak pięknie. A w nim ambicji zero.
Kochaj łobuza mówiły wszystkie, więc masz co chciałaś. A w domu kolejna impreza.
Ile jesteś w stanie wytrzymać?
Myślisz sama licząc kolejne siniaki.
Tym razem dziecka.
Już chyba czas najwyższy się spakować.
---
.
Pragnąc jej zasypiam,
A raczej w marzenia uciekam,
Pod zamkniętymi powiekami,
Film z nią wyświetlam.
Sceny i nierealne zderzenia,
Słowa i ciepło, wszystko to,
O niej z marzeń czaruje.
Każdy fragment jej ciała.
Prawie na poduszce obok czuję.
---
.
Myśli moje pokręcone, jak drzew korzenie.
I mniej barw odróżniam, gubię się w odcieniach,
Dla mnie czarne to czarne, białe to nie szare,
Wiem, sam nie jestem ideałem,
Ale kiedy mówię kocham to kocham,
I wstydzę się jak głupotę powiem, przeprosić umiem,
Zamknę twarz jak trzeba, a na krzywdę ludzka głos podniosę,
Jednak świata tego nie rozumiem,
Za szybki dla mnie w tych nowych wartościach,
Nie ogarniam, że człowiek nieszczery,
Kłamstwo, nieuczciwość, cynizm i kiepskie maniery,
To wartości przednie wręcz bezwartościowe.
Chyba jednak jestem ulepiony z innej gliny.
Dziwiąc się temu uśmiech wywołuję,
Patrzę na zawiść, zazdrość i ludzi dwulicowych krytykuje,
Śmiech wywołując i piętno idioty.
Zdecydowanie ulepiony jestem z innej gliny.
---
.
A gdyby Piętaszek na wyspie bezludnej był kobietą piękną, i te stopy i nogi swe kobiece na piasku odciskał, mógłbym być i ja rozbitkiem, całe życie z nią na tej wyspie jak Robinson żyć.
Nic by mi nie brakowało
---
.
Są chwile, które mogłyby się nie kończyć…
Ale jak na złość trwają właśnie tylko chwilę.
---
Poznaliśmy się przypadkiem,
Los przypadkowo złączył nas ,
Dzisiaj w przypadkach
Niby przypadkiem odnajduję nas.
Przypadkowe muśnięcie,
I zapach, też przez przypadek,
Imię twoje i myśli przez przypadek znam.
A kiedy się wtulasz, też przez przypadek.
Dziękuję losowi, że przypadkowo złączył nas.
Tak żebym mógł odmienić Ciebie
Przez każdy przypadek
---
Czytam Cię jak najlepszą książkę
Kartka za kartką, dłonie i oczy
Chłonę strony namiętnie
Tak jakbym po Twoim ciele palcami kroczył
I kolejna kartka jak dzień następny
Moje usta szepczą coś cicho
To słowa które z Ciebie sczytuję
Opuszkami palców po kształtach myszkuję
Jak po literach, wyrazach i zdaniach
I rok kolejny jak następny rozdział
A ja ciągle dosyć nie mam
Niecierpliwie się gdy na chwilę
Do snu muszę zamknąć oczy
Z rana więc rumieniec na twarzy i ciekawość
Co mi strona następna i Ty przyniesiesz
I dzień z Tobą jak nowe szczęście
Czytać Ciebie pragnę, tak bez końca
---
Strona www stworzona w kreatorze WebWave.
Wszelkie prawa zastrzeżone © 2021 - Andre