Kiedy położył dłoń na jej kolanie, jedynie się uśmiechnęła.
Młoda była, życie czuć chciała.
Gdy przesunął powoli palce do wnętrza uda, skóra jej napięła się, jakby zadrżała. Nic a nic nie oponowała. Widząc, że czeka za jej zgodą poprawiła się w fotelu auta, podwijając bardziej letnią sukienkę. Oczy jej, źrenice, gdyby mógł je wtedy zobaczyć, powoli rozwarte szeroko, gdy rozchylała uda, wiedział już, że ona nie ma bielizny.
Z tekstów „Marta” Opowiadania z dna szuflady/ Czarny Kot