W jednej ławce obłuda z hipokryzją
Razem sobie dzielnie siedzą
Stopami brudnymi machają i pięty wietrzą
Gęby śmierdzące resztki zębów mają
A u nóg ich masa, czernią się jak robaki
W portfelu obrazek Jezusa i Matki
W kieszeni różaniec z krzyżykiem
Przerażają mnie ich serca, serca pełne zawiści
Zazdrość, nienawiść wraz z modlitwami się tam miesza
Prawią o Bogu, wartościach
A na ustach spękanych jad święty z pacierzem
Jak zombi za mięsem za świecidełkami
Ludzie to bowiem czy nie ludzie
Wszak człowiek to ponoć istota rozumna
Tu masa tłum wręcz nad grobem stojący
O przyszłości całości decydujący
A w chacie szamani, klepią kołatkami
Paciorki nanizane na delikatne rączki
W klepisku garce ze złotem zakopane
Wódka nalana dogmaty wymyślone
Przed chatą wodzowie, dumnie pióra stroją
Puszą się puszą, a słoma im wszędzie stoi
Oczy nerwowe cwane w zazdrości myszkują
Książęta Królowie z plebsu pobrani
Nic nie potrafiące, wszytko lepiej wiedzące
Każdemu z nich czapka na głowie goreje
Przeraża mnie ta masa żadnego z nią kontaktu
Bezrozumna, prymitywna, nie akceptuje jakiegokolwiek argumentu
Wszytko ma za nic, wszędzie widzi wroga
Alternatywna wizja swiata i tunel przed oczami
I myliłbyś się że to epoka jakaś kamienna
Albo może choćby średniowiecze
W błędzie jesteś to bowiem Polska
Polska nowoczesna
Masa ciemna na dole, nienawiść na górze
Teoria płaskiej ziemi i prymitywizm w kulturze
Mentalnie kolonialna Afryka